Tej zimy postanowiłem nie marznąć! Chcąc pozostać w kręgu kultury europejskiej wyruszyłem pod flagami Winokultury w najcieplejsze o tej porze miejsce w Europie, czyli na Wyspy Kanaryjskie. ”Miejsce, gdzie zawsze jest wiosna!” To dość szerokie ujęcie sprawy. Raz jest cieplej, raz zimniej. Raz słońce, raz niepogoda. Szczególnie w zimie.
Wyspy różnią się od siebie klimatem, ukształtowaniem terenu i roślinnością. Wszystkie są pochodzenia wulkanicznego. Precyzując, są wulkanami. Ostatnie erupcje miały tu miejsce niespełna 200 lat temu, w 1824 roku na Lanzarote.
Lanzarote właśnie i sąsiadująca Fuertaventura położone na wschodzie archipelagu, bliżej Afryki są trochę cieplejsze i panuje tu bardziej suchy klimat, co przekłada się na mniejsze opady. Zachodnie i północne zbocza wysp Teneryfa i Gran Canaria eksponowane na zachodnie i północne wiatry znad Atlantyku, w połączeniu z dużą wysokością cechują się wyższymi opadami i większą liczbą dni pochmurnych. Jest to szczególnie odczuwalne teraz, w zimie.
Kanary pierwotnie zamieszkiwane były przez lud Guanczów, prawdopodobnie wywodzący się od Berberów. Niewiele jest informacji o mieszkańcach Wysp sprzed hiszpańskiego podboju. Wiadomo, że już od czasów neolitu istaniała tu dobrze rozwinięta cywilizacja. Prowadzone są badania archeologiczne w licznych tutaj jaskiniach. O tym na razie cichosza, bo to tajemnica…
Hiszpanie przybyli tu na początku XV w. Po niespełna stu latach krwawych walk z rdzenną ludnością przejęli wszystkie wyspy. Z powodu silnego oporu, niewielu z Guanczów przeżyło. Pozostali zostali zniewoleni i asymilowani. Takie czasy…
Tyle tytułem wstępu, Teraz W Drogę!